sobota, 30 listopada 2013

Sałatka porowa

Raz w roku zdarza mi się zrobić tą sałatkę, głównie dla rodziny. Jest przepyszna, jednak ciężkostrawna, dlatego jest rzadkim gościem na moim stole. 
  • 1 por
  • 4 jajka ugotowane na twardo
  • sól
  • pieprz
  • szczypta cukru
  • 1½ łyżki majonezu
  • 2 łyżki śmietany kwaśnej / jogurtu
  • kukurydz konserwowa
Z pora obcięłam zielone liści, pozostawiłam tylko białą i lekko zieloną część. Warzywo przygotowałam do umycia i przekroiłam wzdłuż na ćwiartki pozostawiając piętkę całą, aby por nie rozpadł się. Intensywnie listek po listku umyłam pod bieżącą wodą, aby pozbyć się zalegającej ziemi. Warzywo pokroiłam w cieniutki paseczki 1 - 2 mm, wsypałam do miski i zasypałam solą, aby zmiękła. Zawsze uważam na ilość soli, gdyż kiedyś za bardzo sobie pozwoliłam i niestety sałatka była niezjadliwa ;-) Miseczkę przykryłam folią spożywczą i odstawiłam na 1 - 3 godziny. Po tym czasie por powinien być miękki, więc zalałam ok 100 ml wody i odcisnęłam sok z nadmiarem soli. Lepiej dosolić niż jeść przesolone, dlatego ta woda. Do pora dodałam pokrojone w drobniejszą kostkę 7 - 10 mm jajka ugotowane na twardo. Następnie przyprawy do smaku oraz kukurydza konserwową bez zalewy - ilość jest kwestią gustu - zazwyczaj daje ok pół puszki. Jak nie ma kukurydzy to też nie jest problem, wystarczy dodać ciut więcej cukru, gdyż sałatka winna być lekko słodkawa. Na sam koniec dodaje majonez i śmietanę i wszystko dokładnie mieszam. Przekładam do słoiczka, zakręcam i wstawiam do lodówki, aby smaki się połączyły. Zazwyczaj gotowa jest po 1 godzinie, jednak lubię ją dopiero na drugi dzień.



czwartek, 28 listopada 2013

Drobiowa szynka prasowana

Prasowanki dawno już nie robiłam, zapomniałam o tym garnku. Jednak co jakiś czas organizowane porządki sprawiają, że stajemy się odkrywcami skarbów :-) Ten garnek ma więcej lat niż ja, a lubię wracać do korzeni i przygotowywać przeróżne przysmaki dawnymi sposobami.
Tym razem szynkę prasowaną zrobiłam z filetów kurczaka. Lekko martwiłam się, że wyjdzie sucha, jednak dzięki gotowaniu w ścisłym zamknięciu była soczysta i delikatna.
  • 1 kg filetów kurczaka (3 - 4 sztuki)
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 łyżeczka peklosoli
  • 2 łyżeczki soli
Kurczaka umyłam, oczyściłam i natarłam peklosolą i 1 łyżeczką soli. Odstawiłam na 1½ - 2 godziny. Po tym czasie filety umyłam i ponownie natarłam tylko solą. Ząbki czosnku pokroiłam w cienkie plasterki i poukładałam między mięsem. Odstawiłam na ok 15 min, a w między czasie przygotowałam garnek i worek foliowy. Filety ułożyłam naprzemiennie w woreczku, mocno związałam i całość wcisnęłam do garnka. Przykryłam pokryweczką, założyłam sprężynę i uchwyt przytrzymujący. W większym garnku na dnie położyłam szmatkę, włożyłam garnek z mięsem, zalałam ciepłą wodą do ¾ wysokości mięsa. Gotowałam na małym ogniu przez 40 min do godziny. Mam jeszcze piec, więc bardzo powoli mięsko dochodziło mi na płycie pieca.

środa, 27 listopada 2013

Racuchy

W moim domu od małego dziecka racuchy to były smażone drożdżowe pączki bez nadzienia... i najważniejsze musiały mieć "rogi", czyli nieregularne kształty. Im bardziej wystawały te chrupiące wypustki tym lepiej :-) To jest wspomnienie mojego dzieciństwa i mojej kochanej Babci, która zawsze się nasmażyła racuchów na niedzielny rodzinny obiad. Oj, to były czasy...

  • 1½ szklanki mąki pszennej
  • 10 g świeżych drożdży (1 cm z kostki)
  • 1 łyżka cukru
  • ½ szklanki mleka
  • 1 jajko
  • szczypta soli
  • 1 łyżka octu
  • olej do smażenia
  • cukier puder do posypania
Z ciepłego mleka, cukru, łyżki mąki i drożdży zrobiłam rozczyn. Po wyrośnięciu ze wszystkich składników zarobiłam ciasto. Lekko lejące się i delikatne. Obsypałam wierzch odrobiną mąki, aby kożuch nie zrobił się, przykryłam ściereczką i odstawiłam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Na rozgrzany olej wykładałam łyżką kuleczki, starałam się, aby miały jak najwięcej "rogów" rozciągając przyklejone ciasto do łyżki. Smażyłam na średniej mocy palniku, do momentu zbrązowienia i usmażenia w środku. Racuchy, wielkościowo z łyżki zazwyczaj smażę 6 - 7 min. Wyłożyłam na miseczkę i posypałam cukrem pudrem.

wtorek, 26 listopada 2013

Gołąbki

Gołąbki zawsze robiła moja babcia z mięsa mieszanego wieprzowo - wołowego. Obecnie przy tej cenie wołowiny niestety odpuszczam sobie. Nie kupuję mięsa mielonego zapakowanego próżniowo. Miałam "przyjemność" pracowania w zakładach mięsnych i napatrzyłam się na technologię. Wolę kupić mięso w całości i zmielić w domu.
  • 5 garści mięsa wieprzowego ( około ½ kg)
  • 4 garści ryżu (2 - 3 torebki)
  • 100 g słoniny
  • sól
  • pieprz
  • ½ łyżeczki mielonej papryki czerwonej ostrej suszonej
  • 1 większa cebula
  • 1 łyżka smalcu
  • 1 łyżka ostropestu
  • 1 mała kapusta ( do 1½ kg)
  • ½ słoiczka koncentratu pomidorowego
  • 1 łyżeczka przyprawy do zup, mięs i sosów - wegeta
Mięso, słoninę i cebulę umyłam, podzieliłam na mniejsze kawałki i zmieliłam. Dodałam smalec i lekko przemieszałam. Ryż ugotowałam w osolonej wodzie na półtwardo. Zmielone mięso zasypałam gorącym ryżem, przemieszałam, aby odrobinę mięso sparzyć. W między czasie zagotowałam wodę w garnku, w którym zmieściła się główka kapusty. Wycięłam z kapusty głąb i umieściłam ją w osolonym wrzątku. Sparzyłam liście rozdzielając i wyciągając jeden liść po drugim, aby były elastyczne podczas zawijania gołąbków. Mięso z ryżem przyprawiłam solą, pieprzem, papryką i ostropestem. Dokładnie wymieszałam, aby przyprawy rozprowadzić w całości farszu. Czasami dodaje też odrobinę czosnku i majeranek dla smaku.
Z każdego liścia wycięłam twarde zgrubienie, tak, aby nie przeciąć do końca liścia. Ułatwia mi to pracę podczas zawijania gołąbków. W każdy liść włożyłam farsz i zawinęłam. Uformowane gołąbki ułożyłam w szybkowarze dość ścisło, aby nie rozpadły się podczas gotowania. Koncentrat pomidorowy, wegetę rozmieszałam w 0,7 litra wody. Zalałam gołąbki, zamknęłam garnek i postawiłam na ogniu. Gotowałam przez 40 min nawet do godziny na małym ogniu.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Miodownik Zosi

Kiedyś nieudolnie robiłam to ciasto co święta i inne nadarzające się okazje. Zawsze placki wychodziły mi cienkie i twarde. Zagniatałam ciasto przy właścicielce tego przepisu i podobno robiła tak samo, a jej wychodziły ładne, wysokie placki, które sprawiały, że ciasto po przełożeniu masą naprawdę było wysokie. Po wielu próbach znalazłam swój błąd... margaryna i cukier :-) 

  • 4 szklanki mąki pszennej
  • 1 szklanka cukru
  • 3 jaja
  • 5 łyżek miodu
  • ½ kostki margaryny
  • 1½ łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1 mały kubeczek śmietany ( ok 200 g)
  • szczypta soli

Margarynę roztopiłam z miodem (nie zagotować!), ostudziłam. Wszystkie składniki połączyłam, zagniotłam ciasto. Podzieliłam na 3 części. Każdą część rozwałkowałam na cienki placek i upiekłam na blaszce z jednym prostym rantem ułatwiający zsuwanie ciasta. Blaszkę prostokątną miałam dołączoną do piekarnika przy zakupie. W dwa placki przed upieczeniem powbijałam kawałki orzechów włoskich, jednak to nie jest obowiązkowe
Temperatura: 160 - 170 st. C., czas: 10 - 15 min - do zbrązowienia.

Masa z kaszy manny:
  • ½ l mleka
  • 3 łyżki kaszy manny
  • 1 szklanka cukru
  • 1 margaryna do mas
  • 1 żółtko
  • kwasek cytrynowy
  • dla amatorów - rodzynki

Mleko ugotowałam z kaszą manną i ostawiłam do całkowitego wystudzenia. Rodzynki zalałam wrzątkiem i odstawiłam do napęcznienia. Margarynę utarłam z żółtkiem i dodawałam po trochu ugotowaną kaszę. Na sam koniec dodałam dla przełamania smaku kwasek cytrynowy. Czasami wspomagam się sokiem z cytryny, jednak podczas dodawania go bardzo uważam, gdyż masa lubi mi się zważyć.
Masę podzieliłam na dwie części. Upieczone i przestudzone placki ciasta przełożyłam masą ( na wierzchu układam zawsze ten bez orzechów, aby łatwiej polewę rozłożyć). Na trzeci wierzchni placek bez orzechów nie wykładam masy, gdyż nie wygląda to estetycznie podczas rozprowadzania polewy.

Polewa kakaowa:
  • ½ kostki margaryny
  • 1 czubata łyżka kwaśnej gęstej śmietany
  • ½ szklanki cukru
  • 2 - 3 łyżki kakao
Margarynę rozpuściłam (nie wolno doprowadzić do wrzenia, bo trzeba będzie zacząć od nowa), dodałam cukier, śmietanę i kakao. Dobrze rozmieszałam, aby składniki połączyły się. Odstawiłam do przestudzenia, co jakiś czas mieszałam zbierając tężejący tłuszcz z ścianek rondelka. Polewa po przestudzeniu powinna być gęsta i nie spłynie podczas nakładania na wierzch ciasta. Przed pokrojeniem ciasta obsypałam je odrobiną wiórek kokosowych. Ciasto odstawiłam w chłodne miejsce na noc, aby placki nabrały wilgoci z masy i było miękkie.

wtorek, 12 listopada 2013

Tort: 40 zaliczonych, najlepszego !!! TADEO

Zobowiązałam się upiec torta dla mojego przyjaciela na 40 urodziny i bardzo zainteresowała mnie taka forma, gdyż nie chciałam, aby był to klasyczny wypiek.
Biszkopt:
  • 6 jajek
  • 1 szklanka mąki
  • 1 czubata łyżka mąki ziemniaczanej
  • ½ szklanki cukru
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody
Białka oddzieliłam od żółtek. Białka ubiłam na sztywną pianę, dodałam cukier i dokładnie rozmieszałam, aby kryształki nie były wyczuwalne. Następnie dodałam żółtka. Za pomocą drewnianej / plastikowej łyżki małymi partiami rozmieszałam przesiane mąki i proszek do pieczenia oraz sodę. Tak przygotowane ciasto wylałam na blaszkę wyłożoną natłuszczonym papierem do pieczenia oraz do dwóch foremek silikonowych do muffin (na piersi).
Temperatura: 120 st. C., czas: 10 min., później 170 st. C., czas: 20 - 25 min.

Masa budyniowa z chałwą
  • ½ litra mleka
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 2 łyżki mąki pszennej
  • 1 łyżka cukru
  • 1 kostka masła
  • 2 - 3 batony chałwy
  •  1 szklanka orzechów w całości lub 1/2 szklanki orzechów mielonych
Z wszystkich składników ugotowałam budyń, odstawiłam do wystygnięcia.

Masło w temperaturze pokojowej utarłam do białości, następnie dodałam po łyżce budyń, który dobrze rozmieszałam z masłem. TAk powstałą masę podzieliłam na dwie części. Do pierwszej dodałam chałwę, którą pokroiłam na mniejsze fragmenty, aby szybciej się rozpuściła. Postarałam się także, aby odrobina kawałków chałwy była widoczna w budyniu. Do drugiej części masy zmieliłam 1 szklankę orzechów i rozmieszałam. Do każdej z mas dodałam kieliszek orzechówki, aby podkreślić smak masy. Tak powstałe masy odstawiłam w chłodniejsze miejsce, aby odpoczęła.
Poncz:
  • 100 ml ciepłej wody
  • 1 łyżka cukru
  • sok z 1 cytryny / ¼ łyżeczki kwasku cytrynowego
Wymieszałam składniki i gotowe. Czasami dodaje także odrobinę alkoholu.

Na kartce papieru odrysowałam rozmiar blaszki, na której piekłam biszkopt. Na tym fragmencie narysowałam kształt kobiecej figury zaznaczając miejsce piersi i krocza (dużo mi to ułatwiło przy formowaniu torta). Wycięłam nożyczkami kształt kobiety, który posłużył mi do przycięcia biszkoptu.

Przygotowaną papierową formę przyłożyłam do ciasta i wycięłam małym nożykiem oczekiwany kształt. Biszkopt przecięłam na 2 blaty, które nasączyłam ponczem i przełożyłam masą budyniową, najpierw chałwową, później orzechową. Piersi formowałam z upieczonych biszkoptowych muffin. Przecięłam je na 2 blaty i także nasączyłam ponczem i przełożyłam masą. Pozostałą masą nadałam odpowiedni kształt kobiecej piersi, żeby nie wyglądały jak dwie sztuczne wieże :-)
Masę cukrową przygotowałam z przepisu blogu Moje pasje
Przygotowaną i jeszcze ciepłą masę podzieliłam na dwie części i obie zafarbowałam barwnikami spożywczymi. Jedna z lekko różową nutą jako ciało kobiety i fioletowy jako ubranie. Różową masę rozwałkowałam i ułożyłam na torcie, aby imitowała skórę. Z fioletowej masy wycięłam koszulkę i majtki, które ułożyłam na swoich miejscach.
Napis wykonałam z czekolady gorzkiej a opłatkowe euro przywiózł  specjalnie dla Jubilata Narcyz :)

poniedziałek, 11 listopada 2013

Tort na 40 urodziny

To jest torcik dla mojego przyjaciela na jego imprezę rodzinną z okazji urodzin.
Biszkopt:
  • 5 jajek
  • 1 szklanka mąki
  • 1 czubata łyżka mąki ziemniaczanej
  • ½ szklanki cukru
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody
Białka oddzieliłam od żółtek. Białka ubiłam na sztywną pianę, dodałam cukier i dokładnie rozmieszałam, aby kryształki nie były wyczuwalne. Następnie dodałam żółtka. Za pomocą drewnianej / plastikowej łyżki małymi partiami rozmieszałam przesiane mąki i proszek do pieczenia oraz sodę. Tak przygotowane ciasto wylałam na blaszkę wyłożoną natłuszczonym papierem do pieczenia oraz do dwóch foremek silikonowych do muffin (na piersi).
Temperatura: 120 st. C., czas: 10 min., później 170 st. C., czas: 20 - 25 min.
Masa budyniowa z chałwą
  • 3/4 litra mleka
  • 3 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 2 łyżki mąki pszennej
  • 1 łyżka cukru
  • 1 kostka masła
  • 2 - 3 batony chałwy
Z wszystkich składników ugotowałam budyń, odstawiłam do wystygnięcia.

Masło w temperaturze pokojowej utarłam do białości, następnie dodałam po łyżce budyń, który dobrze rozmieszałam z masłem. Chałwę pokroiłam na mniejsze fragmenty, aby szybciej się rozpuściła. Postarałam się także, aby odrobina kawałków chałwy była widoczna w budyniu. Tak powstałą masę odstawiłam w chłodniejsze miejsce, aby odpoczęła.

Poncz:
  • 100 ml ciepłej wody
  • 1 łyżka cukru
  • sok z 1 cytryny / ¼ łyżeczki kwasku cytrynowego
Wymieszałam składniki i gotowe. Czasami dodaje także odrobinę alkoholu.


Mus pomarańczowy:
  • filety z 2 pomarańczy
  • 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
  • szczypta cukru
Filety zblendowałam, zagotowałam i dodałam do nich mąkę ziemniaczaną rozpuszczoną w odrobinie wody. Konsystencją przypomina to kisiel, który przełożyłam na naponczowany biszkopt umieszczony w tej samej foremce, w której był pieczony.
Biszkopt przecięłam na 3 blaty, które nasączyłam ponczem i przełożyłam masą budyniową. Na środkowy biszkopt przygotowałam także mus pomarańczowy i  schłodziłam w lodówce. Na ten mus dopiero wyłożyłam masę.
Masę cukrową przygotowałam z przepisu blogu Moje pasje
Przygotowaną i jeszcze ciepłą masę zafarbowałam barwnikiem spożywczym. Fioletową masę rozwałkowałam jak na makaron i ułożyłam na cieście. Skleiłam 3 różyczki, kilka listków i przewiązałam tort bordową wstążeczką. Napis wykonałam z czekolady gorzkiej i mlecznej.

piątek, 8 listopada 2013

Tort na dzień chłopaka / bikini kobiety

Zobowiązałam się upiec torta dla mojego przyjaciela na 40 urodziny i bardzo zainteresowała mnie taka forma, gdyż nie chciałam, aby był to klasyczny wypiek.
Tego torta upiekłam głownie, aby wypróbować pomysł. Niestety chorowałam i miałam czas na testy, ponieważ był to mój pierwszy wypiek w takim kształcie. Torcik ten stał się prezentem dla naszych Panów z okazji dnia chłopaka. Byli bardzo zadowoleni, zwłaszcza Ci, którzy dostali piersi :-)
Biszkopt:
  • 6 jajek
  • 1 szklanka mąki
  • 1 czubata łyżka mąki ziemniaczanej
  • ½ szklanki cukru
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka sody
Białka oddzieliłam od żółtek. Białka ubiłam na sztywną pianę, dodałam cukier i dokładnie rozmieszałam, aby kryształki nie były wyczuwalne. Następnie dodałam żółtka. Za pomocą drewnianej / plastikowej łyżki małymi partiami rozmieszałam przesiane mąki i proszek do pieczenia oraz sodę. Tak przygotowane ciasto wylałam na blaszkę wyłożoną natłuszczonym papierem do pieczenia oraz do dwóch foremek silikonowych do muffin (na piersi).
Temperatura: 170 st. C., czas: 20 - 25 min.

Masa budyniowa z krówkami
  • ½ litra mleka
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 2 łyżki mąki pszennej
  • 15 cukierków typu krówka
  • 2 łyżki cukru
  • 1 kostka masła
Z wszystkich składników ugotowałam budyń. Cukierki pokroiłam na mniejsze fragmenty, aby szybciej się rozpuściły. Postarałam się także, aby odrobina kawałków cukierków była widoczna w budyniu. Ugotowany budyń odstawiłam do wystygnięcia.

Masło w temperaturze pokojowej utarłam do białości, następnie dodałam po łyżce budyń, który dobrze rozmieszałam z masłem. Dodałam kieliszek orzechówki, aby podkreślić smak masy. Tak powstałą masę odstawiłam w chłodniejsze miejsce, aby odpoczęła.
Poncz:
  • 100 ml ciepłej wody
  • 1 łyżka cukru
  • sok z cytryny / ¼ łyżeczki kwasku cytrynowego
Wymieszałam składniki i gotowe. Czasami dodaje także odrobinę alkoholu.

Na kartce papieru odrysowałam rozmiar blaszki, na której piekłam biszkopt. Na tym fragmencie narysowałam kształt kobiecej figury zaznaczając miejsce piersi i krocza (dużo mi to ułatwiło przy formowaniu torta). Wycięłam nożyczkami kształt kobiety, który posłużył mi do przycięcia biszkoptu.

Przygotowaną papierową formę przyłożyłam do ciasta i wycięłam małym nożykiem oczekiwany kształt. Biszkopt przecięłam na 3 blaty, które nasączyłam ponczem i przełożyłam masą budyniową. Na wierzch każdej masy wysypałam uprażone w piekarniku i lekko przesiekane orzechy włoskie. Piersi formowałam z upieczonych biszkoptowych muffin. Przecięłam je na 3 blaty i także nasączyłam ponczem i przełożyłam masą. Pozostałą masą nadałam odpowiedni kształt kobiecej piersi, żeby nie wyglądały jak dwie sztuczne wieże :-)

Masę cukrową przygotowałam z przepisu blogu Moje pasje
Przygotowaną i jeszcze ciepłą masę podzieliłam na dwie części i obie zafarbowałam barwnikami spożywczymi. Jedna z lekko różową nutą jako ciało kobiety i łososiowy / pomarańczowy jako ubranie. Różową masę rozwałkowałam i ułożyłam na torcie, aby imitowała skórę. Ze stożków z masy cukrowej zrobiłam sutki, które przykleiłam do piersi za pomocą wody. Z łososiowej masy wycięłam koszulkę i majtki, które ułożyłam na swoich miejscach.

środa, 6 listopada 2013

Żeberka gotowane

Pewnego dnia brakowało mi pomysłu co zjadłabym na obiad, na nic nie miałam ochoty... Niestety coraz częściej mam takie dni, więc poszłam na sklepowe łowy. Dojrzałam chude i bardzo mięsiste żeberka. Skusiłam się na mały kawałek - 2 kostki z ogromną ilością mięsa, który zaważył ponad pół kg. Przyszłam do domu, ładnie wzięłam się za obiadek.
  • kawałek żeberek
  • 1 cebula
  • 1 liść laurowy
  • 2 ziela angielskie
  • sól
  • pieprz
  • woda
  • mąka pszenna na zasmażkę
Żeberka umyłam i osuszyłam, podzieliłam na fragmenty, nacięłam nożem błonę, abym mogła podczas gotowania łatwo wyciągnąć kostki i ułożyłam w rondlu. Podpaliłam płomień pod garnkiem i czekałam, aż mięso przyrumieni się, a raczej, żeby zamknęły się pory mięsa. Dzięki temu zabiegowi nie trzeba bardzo przypalać mąki, aby uzyskać ładny kolor sosu. Następnie dołożyłam do żeberek pokrojoną w kostkę cebulę, aby lekko się podsmażyła na suchym dnie rondla. Dopiero, gdy zobaczyłam, iż pozostałości mięsa, które przywarły do dnia zaczynają palić się zalałam wszystko wodą do poziomu wysokości mięsa. Dodałam umyty liść i ziele. Tak gotowałam żeberka przez 1,5 godziny. Dopiero po godzinie gotowania posoliłam sos. Na sam koniec na suchej patelni podprażyłam lekko mąkę, która posłużyła mi do uzyskania odpowiedniej konsystencji sosu. Podałam z gotowanymi i utłuczonymi ziemniakami.

wtorek, 5 listopada 2013

Fasolka po bretońsku

Fasolka jest bardzo prosta w przygotowaniu, gdyż wystarczy kilka produktów. Kiedyś moja mama robiła bardzo często, teraz ubolewam, ale nie widnieje fasola jako produkt pozytywny w diecie wątrobowej.
  • 1 szklanka fasoli typu mały jaś
  • 1 cebula
  • 150 g boczku wędzonego
  • 1 kiełbasa podwawelska
  • 1 łyżka koncentratu pomidorowego
  • sól
  • pieprz
Fasolę namoczyłam dzień wcześniej w wodzie (min 12 h moczenia). Następnego dnia wylałam pozostałą wodę i nalałam świeżej do poziomu fasoli. Gotowałam ją do miękkości. Wędzony boczek ugotowałam, a raczej sparzyłam, wystudziłam i pokroiłam w plastry. Ułożyłam go na suchej patelni i wysmażyłam z niego tłuszcz. Dołożyłam do niego pokrojoną w kostkę kiełbasę. Smażyłam do momentu wytopienia się większości tłuszczu. Następnie dołożyłam cebulę pokrojoną w grubsza kostkę, którą przesmażyłam razem z mięsem na szklisto. Do ugotowanej fasoli przełożyłam zawartość patelni i gotowałam jeszcze kwadrans. W między czasie przyprawiłam solą, pieprzem i koncentratem pomidorowym.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Chlebek watykański

W mojej pracy rozeszła się informacja, iż prowadzę bloga, interesuje się gotowaniem, pieczeniem... Przyznam się, ze zapomniałam o czymś takim jak chlebek watykański. Niestety i stety :) dostałam taki prezent od koleżanki. Na początku zaczęłam się śmiać, ale przyjęłam.
Kiedyś już to robiłam, przywiozłam jedną część zaczynu z wakacji z Gdańska, jednak przepis różnił się troszkę. Tym razem zaczyn był bardziej gęsty, oczywiście tak samo śmierdział odstałym mlekiem ;) oj co będę owijać w bawełnę, walił słodkim i skisłym mlekiem.
Od więc się nie zaczyna, ale ja zacznę tym razem... Więc przyszłam do domu i przykleiłam magnesem do lodówki przepis. I...
"Aby chleb z Watykanu się udał należy przestrzegać zasad. Nie lubi metalu, należy mieszać plastikową lub drewnianą łyżką. Przechowywać w temperaturze pokojowej. Pojemnik przykryć lnianą lub bawełnianą ściereczką.

Poniedziałek: zaczyn wlać do miski, dodać 250 g cukru i przykryć ściereczką. Nie mieszać.
Wtorek: wlać 250 ml mleka - nie mieszać.
Środa: dodać 250 g mąki - nie mieszać.
Czwartek: zamieszać rano, w południe i na wieczór.
Piątek: dodać 250 g cukru - nie mieszać.
Sobota: zamieszać drewnianą łyżką, ciasto rozdzielić na 4 części, z tego 3 części rozdać dobrym ludziom na szczęście - najpóźniej w poniedziałek.
Niedziela:
do czwartej części dodać 0,5 szkl. oleju. 250 g mąki, 3 całe jajka, 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia, pół łyżeczki soli, cukier waniliowy, trochę cynamonu i potartą czekoladę /0,5 tabliczki/, 2 jabłka. Piec w temp. 180*C przez 45 minut.

Chleb pochodzi z Watykanu, przynosi szczęście rodzinie. Chleb piecze się raz w życiu i spełnia życzenia. Oddając pozostałe części podaje się przepis.
Przed jedzeniem pomyśl życzenie".
Niestety według informacji zawartej w przepisie nie powinnam była robić go, gdyż tylko raz w życiu można upiec ten chlebek. Oczywiście moja wiara zaczyna się i kończy w tym samym miejscy, więc doszłam do wniosku, że przecież wcześniej nie pomyślałam życzenia ;) Jak to zawsze u mnie jest jakieś ALE... Przecież nie będę nikogo uszczęśliwiać takim zaczynem. Druga koleżanka z pracy podnieciła się i napaliła na to ciasto, ale chciała ten zaczyn dostać ode mnie... No cóż i tak się stało. Zaczyn zrobiłam z połowy porcji...
Poniedziałek: zaczyn wlałam do miski, dodałam 2 łyżki cukru i przykryłam ściereczką. Nie mieszałam.
Wtorek: wlałam 1/2 szklanki mleka - nie mieszałam.
Środa: dodałam 1/2 szklanki mąki - nie mieszałam.
Czwartek: zamieszałam rano i wieczorem.
Piątek: dodałam 1/2 szklanki cukru - nie mieszałam.
Sobota: zamieszałam plastikową łyżką.
Niedziela:
ciasto rozdzieliłam na 2 części i jedną dałam Agnieszce :D - w poniedziałek,
do drugiej części dodać 1/3 szklanki oleju, 1 szklankę g mąki, 3 całe jajka, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, pół łyżeczki sody i soli, cukier waniliowy, szczyptę cynamonu i pokrojoną czekoladę /0,5 tabliczki/ i jabłka pokrojone w drobne słupki (nie chciało mi się brudzić a raczej myc tarki jarzynowej z dużymi oczkami). Wylałam do wysmarowanej tłuszczem tortownicy.
Temperatura: 180 st. C., czas: 45 minut.

Upiekłam :D Jak wbijałam w jego środek nóż pomyślałam sobie życzenie. Hmmm zobaczymy - jak się spełni na pewno napiszę.

piątek, 1 listopada 2013

Placek po węgiersku

Zawsze kiedykolwiek ktoś spyta się mnie o ulubioną potrawę jest to placek po węgiersku... Ciężkie jedzenie, ale jakie pyszne. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że chęć na to cudo przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie życia :(
  • 1/2 kg mięsa wieprzowego
  • 1 większa marchew
  • 1 cebula
  • 2 papryki zielone
  • 2 ziela angielskie
  • 1 liść laurowy
  • przyprawa do gulaszu
  • 1 łyżeczka miodu
  • 1 szklanka wody
  • sól
  • pieprz
  • suszona papryka ostra
  • ostropest
  • 4 większe ziemniaki
  • 1 jajko
  • 1 łyżka mąki pszennej
  • 1 cebula
  • sól
  • pieprz
  • ostropest
  • olej
 Mięso po kroiłam jak na gulasz, czyli na duże kawałki, cebulę w dużą kostkę. Przełożyłam je do garnka i zalałam miodem, smażyłam na nim przez około 5 - 7 minut, aby uzyskało ładny kolor i odpowiedni smak. Następnie zalałam wodą i gotowałam przez 2 - 3 godziny, do miękkości. Dopiero o tym czasie posoliłam, dodałam ziele, liść i pokrojoną w plasterki marchew, gotowałam do miękkości warzywa. 10 minut przed końcem dodałam resztę przypraw i pokrojoną w dużą kostkę paprykę zieloną.
 Ziemniaki obrałam, umyłam i starłam na papkę. Dodałam jedno jajko i mąkę oraz posiekaną drobno cebulkę. Doprawiłam według uznania.Wymieszałam wszystko i smażyłam duże placki na oleju. Usmażony placek ziemniaczany umieściłam na ręczniku papierowym. Po pozbyciu się nadmiaru oleju położyłam placek na talerzu, w środek włożyłam gulasz i złożyłam placek na pół. Wierzch polałam jeszcze gulaszem i ułożyłam łyżeczkę śmietany na szczycie dania.